czwartek, 16 lipca 2015

03. W poszukiwaniu zemsty...

Po naprawdę wielu trudach związanych z bloggerem oto jest rozdział!
Dziękuję tym dwóm wspaniałym osobom, które skomentowały. Choć znalazło się tam wiele krytyki to i tak. Dziękuję! Jeśli komuś nie podoba się moje historia, to nic ;) po prostu niech nie czyta :D to przecież nie jest powiedziane, że każdy stoleruje (jest takie słowo? :p) mojego Sasuke. Rozumiem to!
Nie przedłużając... Oto rozdział, w którym wyjaśnia się... Dość sporo, trzeba przyznać, jednak nadal mam jeszcze taką małą niewykorzystaną koncepcje. Zapraszam do czytania <3

- Do czego ci potrzebna ta kobieta? - zapytał czarnowłosy chłopiec, wskazując na leżącą na kamiennym stole różowowłosą.
Jego starszy brat spoglądał na niego surowym wzrokiem, kręcąc głową z politowaniem.
- To jej mąż pozbawił nas wszystkiego - warknął swoim basowym głosem mężczyzna o włosach płomiennych niczym ogień. - To zemsta za to co nam zrobił - powiedział ze złością, tracąc zainteresowanie grania obojętnego wobec chłopca.
- Dlaczego więc chcesz się mścić na niewinnej kobiecie, skoro to jej mąż jest wszystkiemu winien? - zapytał nie rozumiejąc.
Chłopiec był wyjatkowo delikatny, co dla jego starszego brata było największą wadą. Łagodność równała się dla niego ze słabością, a jak wiadomo tylko silni mają szansę przetrwać.
Nastolatek patrząc na ból ludzi, nie ważne czy ich znał czy też nie, zapominał o własnym. Nie chciał nikogo krzywdzić bez konkretnej przyczyny, takiej jak konieczna samoobrona, a świadomość, że pogrążona we śnie różowowłosa jest tylko przynętą i w ewentualności kartą przetargową, napawała go żalem i współczuciem.
Patrząc na nią czuł dziwny impuls, jakby instynkt. To tak zawsze wyobrażał sobie swoją matkę - delikatną, kochającą, troskliwą. Nie poznał jej w odsłonie innej niż ta pogrążona w spokojnym, niezakłóconym śnie, jednak przeczucie mówiło mu, że nie może być złą osobą.
- Jeszcze mało rozumesz, Sazeko... - warknął rudowłosy, znikając w innym pomieszczeniu i pozostawiając chłopca samemu sobie, pogrążonemu w głębokiej zadumie i niezrozumieniu dla starszego brata...

***

- Przecież nie pozwolę ci ruszyć samemu - uświadomił Uzumaki skacząc po drzewach tuż za swoim przyjacielem, który z nieukrywaną złością lustrował otoczenie, a widząc, że Hokage nie ma zamiaru odpuścić, zapomniał na chwile o skaczącej dzielnie za nim córce i przyspieszył tempa swojemu biegu - Sasuke, zwolnij! - krzyknał.
- Naruto - warknął rozjuszony. - Na tę wyprawe wyruszyć powinniśmy tylko ja i Sarada, nie było mowy o tobie, a tym bardziej Boruto.
- To chyba dobrze, że będziecie mieć dodatkowe wsparcie?
Brunet prychnął rozjuszony jeszcze bardziej przyspieszając kroku, tym samym oddalając się od i tak będących daleko czternastolatków
Nie spodziewał się, że do głowy Uzumaki'ego wpadnie tak absurdalny pomysł, jak ciąganie się za nim i jego córką po jakichś kompletnie nieznanych odmętach swiata ninja w poszukiwaniu martwej kobiety. Naruto był Hokage... Nie powinien opuszczać murów wioski, nawet kiedy panował pokój.
- Zwolnijcie! - wykrzyczał Boruto patrząc lekko zatroskanym wzrokiem na przyjaciółke z drużyny, która pogrążona nadal w smutku, nie nadąrzała za pędzącymi mężczynami. - Ja i Sarada nie mamy turbo dopalaczy w dupie - warknął wulgarnie, na co jego i tak przyzwyczajony już ojciec obdarował go karcącym spojrzeniem.
- Wyrażaj się.
Obecność Uzumakich była czarnowłosemu całkiem nie na ręke. Oswoił się z myślą, że każdy jego krok będzie uzależniony od bezpieczeństwa córki, jednak martwiąc się o kolejne dwie osoby, jego cała misja może zostać spisana na straty.
- Wracajcie do Konohy - rzekł wręcz nieugięty z gniewem w czarnych niczym noc oczach i tak jak prosił syn Uzumaki'ego zatrzymał się by poczekać na nastolatków. - Nie jestem w stanie zapewnić ochrony każdemu z was.
- Jestem Hokage Konohy - uświadomił blondyn - Nie musisz się o mnie martwić, a jeśli chodzi o Boruto to jest wystarczająco silny aby obronić się samemu. - spojrzenie lazurowych tęczówek uważnie śledziło lekko zamyślona twarz mężczyzny, który z westchnieniem spojrzał na młodą Uchihe.
- Nie jestem przekonany...
- Zgódź się - szepnęła jego córka z bladym uśmiechem - Wujek Naruto i Boruto mogą się przydać - dodała jeszcze posyłając porozumiewawcze spojrzenie młodemu Uzumaki'emu. Choć zdawali się często kłócić to byli przyjaciółmi. Wspierali się nawzajem w trudnych chwilach i bronili za cenę własnego życia. Obecność przyjaciela działała na brunetkę kojąco, toteż pragnęła aby był przy niej.
- Też chcę pomścić ciocię Sakure, proszę... Pozwól mi. - jego wzrok wyrażał całkowite skupienie na jego gestach i słowach. Czekał na odpowiedź mężczyzny, z niecierpliwością czasami zerkając w stronę również czekającej brunetki oraz ojca.
Naruto nigdy nie pochwalał zemsty, a teraz słucha jak jego syn mówi o niej ze stężonymi rysami i maksymalnie ściągniętymi mięśniami.
- Nie obchodzi mnie, że Naruto jest Hokage, na tej misji dowodzę ja - rozpoczął surowym tonem, na co twarz dzieci się rozpromieniła, twarz blondyna natomiast wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. - Nie toleruję zbyt długich postojów, a na poranne zbiórki macie się stawiać punktualnie, zrozumiano? - zapytał niczym pułkownik swoich żołnierzy.
- Tak jest - wykrzyknęli zgodnia.
- Szyk jest prosty. Idę na przodzie, przeczesując teren swoim sharingan'em, zaraz za mną znajdzie się Sarada, sprawdzająca dokładnie z lewej, Boruto zajmie się prawą stroną, a Naruto będzie osłaniał tyły - przedstawił i odchrząkając ustawił się w pozycji gotowej do wznowienia podróży. - Gotowi? - zapytał jeszcze i wskakując na drzewo, rozpoczął bieg...

***

- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytała stanowczym głosem kobieta, przyglądając się zmęczonej życiem twarzy byłego Hokage. - Czy to coś na tyle ważnego, aby odciągać mnie od obowiązków w szpitalu?
Jak zwykle jej humor nie dopisywał tak jak powinien, a twarz wykrzywiała się w coraz nowszych odsłonach gniewu.
- Nie denerwuj się - uspokoił mężczyzna, wykonując charakterystyczny dla wypowiadanych słów gest. - Stałaś się bardzo nerwowa po ustąpieniu stołka - zauważył z lekkim uśmiechem, pozbawionym jakiejkolwiek kpiny.
- Chyba nie przyszedłeś rozmawiać o mojej abdykacji - rzekła wyprostowując się. - Zresztą ty też nie byłeś lepszy.
- Oczywiście, że nie. Doszły cię za pewne słuchy...
- O Sakurze? - przerwała szarowłosemu. Ostatnio jedyne o czym słyszy się w szpitalu, ale także na ulicach Konohy to utrata tej kunoichi. - I jej domniemanej śmierci? - jej głos zdawał się zawierać nutkę ironii zwłaszcza przy wypowiedzi ostatniego zdania.
- Dokładnie. - przyznał mężczyzna odchrząkając i biorąc do ręki kieliszek wypełniony sake. - Dlaczego 'domniemanej'? - zagadnął jeszcze.
- Miałam nadzieję, że to ty mi powiesz - mruknęła idąc śladem swojego towarzysza i również upijając łyk trunku, spojrzała na niego wymownie.
- Jesteś medykiem, pragnę abyś to ty wyprowadziła mnie z błędu w jaki zdołał zapędzić mnie jeden z oddziałów ANBU, który wyruszył wraz z MOJĄ uczennicą - podkreślił, chcąc, aby Tsunade uchyliła mu choć rąbka tajemnicy, jaką za pewne stworzyła wraz z rzekomo zmarłą panią Uchiha.
- Nie zapominaj, że była także moją uczennicą, Kakashi - warknęła. - Właśnie dlatego jestem pewna, że żyje, nic jej nie jest, a jedynie pozornie sprawia, że plan wroga idzie po jego myśli, kiedy tak naprawde nic nie jest tak jakby chcieli. - poinformowała - Dolewke prosze! - krzyknęła widząc jak barman otwiera kolejną butelke jej ulubionego trunku. Zawsze piła, nawet w tak podeszłym wieku, zdawała się już uodpornić na ten alkohol. Takie miejsca jak obskurne, przydrożne barki i knajpy, wypełnione po brzegi pijaczynami, czasami przestępcami, a nawet mordercami. Kobiecie to jednak nie przeszkadzało, póki żaden jej nie zaczepiał, a ona mogła oddawać się swojemu ulubionemu stanowi - upojenia alkoholowego, zapominając o problemach czy tym, że znajduje się wśród najgorszejnszumowiny świata ninja.
- W jaki sposób zdołała zmylić zmysły moich ludzi? - zapytał. - Byli przekonani, że jest martwa. Shikamaru jest inteligentny, zauważyłby, że coś jest nie tak...
- O to prędzej zadbali oprawcy niż ona. Sakura tylko im pomogła, dając się łatwo 'złapać' w ich pułapke. - nakreśliła w powietrzu cudzysłów dla podkreślenia pobrzmiewającego w jej głosie sarkazmu. - Jako medyczny ninja potrafi w odpowiedni sposób zapobiec działaniu trucizny, która dostała się do jej organizmu wraz z ostrzem, które ją przebiło. Dla osoby posiadającej pieczęć Yin, nawet bardzo poważne rany mogą stać się niegroźne. Tak naprawde, jedyne co się jej stało to utrata przytomności i chwilowy zanik funkcji życiowych. - przedstawiła z nieukrywaną dumą. - Jak juz mówiłam to moja uczennica i...
- W takim razie wyjaśnij mi coś, droga Tsunade - poprosił - Co zrobi kiedy się zbudzi? Myślisz, że w pojedynke da rade pokonać człowieka, który obezwładnił czterech członków ANBU?
Kobieta nachyliła się nad stołem, chcąc bardziej wpłynąć na tok myślenia mężczyzny.
- Sakura nie jest głupia - szepnęła. - Wie, że jeśli nie Sasuke to Naruto będzie pragnął odzyskać jej ciało, a z obecnością któregokolwiek z nich pokonałaby nawet całą armię.
- Skąd to wiesz? - zapytał Hatake, wyprostowując się i rozluźniając mięśnie, będąc  dumnym, że jeden z jego uczniów potrafił dopatrzeć się podstępu i jednocześnie obmyśleć plan wykorzystując w niemal stu procentach swoje umiejętności.
- Mała część Katsuyu jest nadal z Sakurą i przekazywała mi wszystko ze szczegółami na bieżąco - uśmiechnęła się. - To również był część planu... Dzięki temu wiem także gdzie ich szukać.
Wstała od stołu. Jej nogi lekko się zachwiały pod wpływem krążących w jej żyłach procentów, jednak jej duma nie pozwoliła na ponowne zajęcie krzesła.
- Dlaczego nie powiedziałaś o tym Sasuke i Naruto?
- Plan mógłby trafić szlak - rzekła z nutką ironii w głosie. - A teraz wstawaj, musisz mnie odprowadzić do domu... - warknęła i skierowała się do drzwi knajpy, w której odbywała się ich rozmowa.
Mężczyzna westchnął rozbawiony dopijając sake i pośpiesznie wstając podążając za kołysającą się blondynką...

***

Noc zdołała pogrążyć całą Wioskę Deszczu w ciemnościach, które potęgowały ciemne chmury deszczowe, nieodsempujące mieszkańców na krok.
Zła różowowłosa zdjęła płaszcz, rzucajac się z głuchym łoskotem na wąskie łóżko jednego z przydrożnych moteli...

Wokół śmierdziało zgnilizną, a na ścianach wyraźnie odznaczały się obleśne plamy wilgoci i grzyba powstałego na jej skutek.
- Nienawidzę tego idioty - wywarczała z zaciśniętymi oczami i zębami, myśląc jedynie o tym jak skutecznie pozbyć się jednego ze starzystów. Jego zachowanie było prostackie. Może wybaczyłaby mu, gdyby jego zdolności były choć odrobinę większe. On jednak nie dość, że nie posiadał talentu medycznego to i jego zachowanie były uwłaczające dla każdej kobiety.
- Mam nadzieję, że to nie ja cię tak wkurzyłem - usłyszała, co sprawiło, że momentalnie podniosła się z miejsca z łopoczącym głośno sercem.
- Czy ty zawsze musisz mnie straszyć? - zapytała rozpoznając znajomą sylwetkę. - Nigdy nie pukasz?
Ten tylko wzruszył  ramionami i przysiadł na jej łóżku.
- Nie muszę pukać... Jesteś moją dziewczyną... Chyba nie masz nic do ukrycia - rzekł uśmiechając się łobuziarsko. W jednej chwili jej serce znów przyspieszyło, a oddech stał się nierówny.
- Nie jesteś Sasuke - wyszeptała lekko przestraszona podnosząc się do siadu.
- Masz racje. Nie jestem twoim ukochanym Uchihą, ale chyba nie jesteś zawiedziona - uśmiechnał się złośliwie rzucajac się na nia niczym dziki zwierz - Czy ten dupek potrafi tak? - zapytał wpijając się brutalnie w jej usta -  A tak? - jego śmiech stał się donośniejszy kiedy jego dłoń zetknęła się z jej piersią.
- Nie dotykaj mnie - warknęła odpychając go na znaczącą odległość - Nie podchodź do cholery, albo będę zmuszona uderzyć cię mocniej.
- Nie dasz rady - zakpił. - Pani doktor chyba nie skrzywdzi niewinnego człowieka.
Mężczyzna zaczął się do niej zbliżać po raz kolejny tym razem mając jeszcze bardziej zaciętą minę.
- Zrobisz krok, a zginiesz - usłyszał tuż przy uchu - Spróbuj jej dotknąć choć jednym palcem, a urwe ci jaja - zagroził głos, chwytając go boleśnie za ramie.
- Sasuke... - wyszeptała uradowanym głosem kunoichi, patrząc z uwielbieniem na swojego wybawce.
- W coś ty się znowu wpakowałaś, Sakura? - zapytał lekko znudzonym głosem, odciagając mężczyzne na bezpieczną dla niej odległość. - A ty nie myśl, że ujdzie ci na sucho to co próbowałeś zrobić.
- Nie boję się ciebie, Uchiha - wycharczał czując jak krew odpływa z jego twarzy.
- Twoje ciało mówi co innego - uświadomił. - Skad znasz moje nazwisko? - zapytał z nieukrywaną złością.
- Kto nie zna wielkiego mordercy, Sasuke Uchihy? - zapytał nie potrafiac zapanować nad swoim językiem. - Zabrałeś mi wszystko...
- Kim jestes? - przerwał nagle brunet szarpiac za jego ramie mocniej. - I czego chcesz od  Sakury?
- Zemsty - warknął wyrywając się i przybierając swoją normalną postać.
- Boże, to znów ty?! - zapytała ze złoscią Haruno pojawiając się tuż obok niego i uderzając go w brzuch tak, że z ust na podłoge pociekła stróżka krwi.
- Uspokój się, kobieto - wycharczał ledwo trzymając się na nogach.
- Znasz go? - zapytał nagle brunet przyglądajac się z uwagą dziewczynie, stojącej przed nim w samych krótkich spodenkach i mocno wyciętej koszulce. Za pewne gdyby nie kontrolował siebie postąpiłby podobnie do trzymanego przez siebie rudowłosego.
- Jest jednym ze starzystów w szpitalu, w którym pomagam... Był dosyć... Natarczywy.
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a ucierpi coś więcej niż twój brzuch - warknął jeszcze Uchiha podchodząc do Haruno i wraz z nią znikając w kłębie dymu.
Różowowłosa nadal trzymana mocno w ramionach Sasuke delikatnie zadrżała pod wpływem chłodnego wiatru i nadal kropiącego deszczu.
- Wiesz, że nie pozwolę ci wrócić do tamtej wioski? - mruknał chłodno nawet na nią nie spoglądając.
- Nic mi nie będzie... Jesteś przewrażliwiony - szepnęła poszukując ciepła w uścisku posiadacza sharingan'a.
- Nie byłbym tak przewrażliwiony, gdybyś była ostrożniejsza, mógł cię skrzywdzić - rzekł ściągając swój płaszcz i zarzucając go na ramiona trzęsącej się Sakury.
- Dałabym sobie rade...
- Właśnie widziałem - prychnał rozpoczynając swój marsz w strone rozpościerającego się przed nimi lasu.
- Hej, gdzie  tak pędzisz? - krzyknęła próbując go dogonić. - Powiedziałam coś nie tak? - zapytała jeszcze pilnując aby płaszcz pod naporem wiatru nie zsunał się z jej ramion.
- Znam tego mężczyzne... - szepnął ledwo słyszalnie. - Nigdzie nie odchodź, za pięć minut wracam - poinformował znikając sprzed jej nosa.
- Nie zostawiaj mnie tu... - wyszeptała ledwo słyszalnie, a nie widząc nikogo wokół westchnęła zjeżdżając po korze w dół i pogrążając się w głębokiej zadumie...

4 komentarze:

  1. Poprawna forma to będzie tolerował. Tak mi się wydaje. :D
    Mi osobiście opowiadanie się podoba. Fajny pomysł, jeszcze się z takim nie spotkałam, a czytam dosyć sporo blogów o temacie Naruto. Dodałam do obserwowanych i czekam na następne rozdziały.
    A krytyka powinna jedynie motywować do chęci unikania błędów. Życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego 'stolerował' po prostu śmiesznie to zabrzmiało :3 masz racje! Krytyka motywuje i bardzo się cieszę, że nie są to puste komentarze typu 'fajny blog, wpadnij do mnie' xd
      Co do samego opowiadania to chciałam po części pokazać co mogło się dziać pomiędzy 699 rozdziałem, a Gaiden'em czy 700, a jednak tak uwielbiam Sarade i Boruto, że nie mogłam się oprzeć i właśnie taki pomysł wpadł mi do głowy :]
      Mam nadzieje, że w pisaniu ciągu dalszego tej historii (zostały mi tylko dwa rozdziały i epilog T.T) nie zawiodę cię i będziesz dobrze wspominała to opowiadanie!

      Usuń
  2. Krytyka, krytyką, zawsze powinna motywować do poprawiania umiejętności. :) Widzę, że dosyć krótkie to opowiadanie będzie. Ja się chyba od razu domyśliłam, że Sakura umrzeć nie mogła. A Sasuke, głupi, jej po prostu nie docenia. :D Ja już widzę jego minę jak się zorientuje, ze zona mu jednak nie umarła. xD Mam nadzieję, że po tym opowiadaniu napiszesz jeszcze jakieś. :)
    Jedyne, do czego jestem w stanie się trochę przyczepić to do skąpych opisów miejsc. Dla przykładu ta knajpa, w której kakashi i Tsunade gadali. Pomiędzy ich dialogami mogłaś wcisnąć opis miejsca. Nie jakiś obszerny. Wystarczyły by nawet dwa proste zdania typu: "Lokal w którym się spotkali był dosyć stary, aczkolwiek cały czas nie brakowało klientów. Miejsce było obszerne i nie śmierdziało tutaj lejącym się litrami alkoholem." - to jest totalny przykład. Możesz napisać coś zupełnie innego, byle jakoś czytelnikowi zobrazować dane miejsce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, wiem ;) zawsze jest tak, że albo robię zbyt obszerne opisy, albo wgl ich nie robie xd muszę nad tym popracować! :D

      Usuń