środa, 8 lipca 2015

01.To to cholerne uczucie...

- Papo - usłyszał w mroku tuż obok niego, zaraz po odbijających się w jego uszach dźwiękach otwieranych drzwi.
Wiedział do kogo należy ten głos, jednak myśl o tym, że ma stanąć z tą osobą twarzą w twarz napawała go lękiem, zwłaszcza, że jego psychika była na skraju wyczerpania, prawdopodobnie tak samo jak psychika małej czarnowłosej dziewczynki, która stanęła przed nim. Nie wiedział czy nie pogorszy tylko jej rozpaczy i bólu, nie chciał pogłębiać jej cierpienia...
- To tylko sen... - jęknęła z głuchym szlochem, któremu towarzyszył rozbłysk błyskawicy i głośny, pełen żalu grzmot. - To musi być sen - wyszeptała, wtulając mocno głowę w silne ramiona ojca, w których jednak mogła się po raz pierwszy od kilku dni poczuć bezpiecznie. Nic dawało jej poczucia bezpieczeństwa, dopiero ojcowska miłość jaką poczuła napawała ją ulgą. - Powiedz, że to tylko sen. - poprosiła cichutko, wierząc w to, że mężczyzna posiada moc spełnienia jej życzenia.
- Musi - powtórzył jak w transie mężczyzna kucając tak aby jego nadal zaczerwienione oczy spotkały się z pełnym łez spojrzeniem młodej Uchihy, która uważnie śledziła mimike twarzy brneta - Bo to nie może być prawda. Nie wierzę w taką rzeczywistość.
Znajdywali się w jednym z pokojów w budynku głównym Konohy. Było tu pusto i zimno, co dodawało całej sytuacji dramatyzmu i nakłaniało do jeszcze głębszych refleksji. Ziejące pustką ściany i zalegające pod nimi puste pudła wskazywały na nie użytkowanie tego pomieszczenia.
- Papa płakał - zauważyła czternastolatka, nie spuszczając oczu z cierpiącej twarzy ojca. Nigdy jeszcze nie otworzył się przed nią na tyle, aby mogła zaobserwować jakiekolwiek uczucie.
- Tak, Sarado... nawet nie wiesz jak dawno tego nie robiłem. Kilkanaście lat moje oczy były całkowicie suche, nic nie potrafiło mnie poruszyć, dopiero dziś kiedy widzę jak ci ciężko, kiedy mi jest tak ciężko... Poddaję się - wyszeptał, obejmując po raz kolejny córke. - W takich chwilach łzy to część uporania się z uczuciami, zapominania...
Sarada odchyliła na chwilę głowe znów patrząc mężczyźnie w oczy.
- Nie chcę zapomnieć o mamie - jęknęła cicho dziewczynka, przerywając wypowiedź Sasuke. Chciała trzymać osobę, którą tak bezgranicznie kochała na zawsze w sercu.
- Nigdy jej nie zapomnisz... - zapewnił z nikłym uśmiechem -  Łzy to część zapominania, jednak nie o problemie, a o bólu. - mówił cicho, starając się tak jak zawsze chować wszelkie uczucia przed światem, a nawet przed najbliższą w tej chwili dla niego osobą.
- Dlaczego to tak boli? - zapytała, tak naprawdę nie oczekując odpowiedzi na to pytanie. Sama dobrze ją znała jednak coś ją podkusiło, aby usłyszeć to z ust Sasuke Uchihy.
Przez jakiś czas panowała cisza, którą przerywały tylko ich nierówne oddechy i szloch Sarady, nieopuszczający jej życia od kilku dni nawet na sekunde. Jej kryształowe łzy kończyły swą droge na czarnym płaszczu ojca, który i tak był już doszczętnie mokry
- To miłość - wyjaśnił po chwili mężczyzna, próbując powstrzymać drżenie, które towarzyszyło jego głosowi, podczas wypowiadania tego przeklętego słowa - To to cholerne uczucie, które czyni innych sensem życia dla człowieka, a potem pozostawia tylko pustke. - rzekł, a po jego poliku spłynęła bezgłośnie łza, gdy tylko w jego głowie pojawił się obraz jego rodziców, brata, ale także jego żony. - Nie pozwala na zapomnienie, sprawia, że utrata boli, prowadzi do szaleństwa i braku pozytywnego spojrzenia na świat. - powiedział z żałością. - Twoja matka przepełniła nią moje zawsze chłodne serce i postanowiła odejść, zalewając je bólem. Miłość to tylko ból i cierpienie, nic więcej.
- Czyli kochałeś mame?
Uchiha zaśmiał się gorzko.
- Gdybym jej nie kochał, czy teraz płakałbym, tuląc ciebie, istotę zrodzoną z naszej miłości w ramionach, przeklinając siebie, za moją wieczną nieobecność? Zawsze starałem się nie okazywać uczuć, zwłaszcza pozytywnych, dziś jednak ukazuję ci całą negatywną palete. Jestem głupcem, teraz opłakuje jej śmierć, kiedy tak naprawdę mogłem jej zapobiec. - jęknął nie powstrzymując już wypływających łez. - Wiedziałem, że darzę ją silnym uczuciem, jednak teraz kiedy wiem, że już nigdy jej nie zobacze dostrzegłem, jak bardzo ją kochałem. Ty i ona byłyście całym moim światem...
- Nie zapomnisz o niej nigdy, prawda? - brunetka słysząc płacz ojca, pogrążyła się w jeszcze większej agonii. Słyszała często jak opanowanym człowiekiem był Sasuke Uchiha. Ona sama poznała go na tyle, aby wiedzieć, że jakiekolwiek uczucia są dla niego rzadkością.
Dla mężczyzny wspominanie każdej chwili spędzonej z ukochaną było niczym smagnięcie batem. Obwiniał się o jej odejście. Tak mało czasu spędzili razem. Ich jedyny kontakt przez dwanaście lat stanowiły listy, kilka razy przelotnie udało im się dostrzec. Były to jednak minuty, podczas których zamienili kilka nic nie znaczących słów. Nigdy nie powiedział jej kim dla niego jest, nigdy nie dał jej poczuć swego prawdziwego ciepłego wnętrza, zawsze traktował ją z dystansem. Od kilku dni coś w nim powoli pękało. Musiał żyć ze świadomością, że ta bezgranicznie dobra istota, darząca go najszczerszą i najgłębszą  miłością, na którą nie zasługiwał - już nigdy nie ujrzy wschodu słońca, już nigdy nie wzniesie swych powiek, aby ukazać światu zieleń jej umiłowanych przez niego tęczówek. Stracił ją, tak naprawde nie dając jej posiąść jego samego.
Gdyby tylko pozostał w wiosce odrobine dłużej lub odwiedzał ją częściej możliwe, że teraz tuliłby i JĄ i ich córke, dziękując niebiosom, za dar jakim dla niego były.
Jednak jej nie ma. Jest daleko, zostawiła dziure w jego sercu, tak jak kiedyś Itachi...
- Nigdy, choćbym pragnął tego niewiadomo jak bardzo. Choćby tysiące kobiet lgło do mnie, ja nie przestanę myśleć o niej, jedynej, która była dla mnie najcudowniejszą kobietą na całym świecie. Zawsze pozostanie w moich wspomnieniach i sercu... Tak to już jest kiedy kogoś kochasz, miłość pozostaje na zawsze...

***

- To list, który rzekomo wysłałeś do niej pięć dni temu. - Siódmy wyciągnął mlecznobiałą koperte, na której widoczne były ślady szponów jastrzębia. To tę formę dostarczenia zawsze praktykował ciemnowłosy, a staranne pismo widniejące na kopercie było łudząco podobne do jego własnego.
- Nikt nie sprawdził jego autentyczności? - warknął lekko zdenerwowany. Wiedział, że list był niczym innym jak oszustwem.
- Nie było takiej potrzeby - zauważył swoim zmęczonym głosem blondyn. Mocno przeżywał niekompetencje swoich ludzi, którzy byli wręcz współwinnymi śmierci jego przyjaciółki. Gdyby tylko o tym wspomniał przy dziedzicu klanu Uchiha za pewne odnalazłby ich jutro martwych. - Nie mieliśmy żadnych podejrzeń zwłaszcza, że był to dokładnie ten sam dzień, w którym co miesiąc przesyłałeś do niej listy...
- W tym miesiącu także wysłem list, co się z nim stało?
Chwila niezręcznej ciszy wystarczyła aby Hokage mruknął coś niezadowolony pod nosem by już po chwili spojrzeć przyjacielowi w oczy.
- Dostała tylko ten list. Żadnego innego nie było. - rzekł śmiertelnie poważnie. - Potwierdziła także, że to z pewnością twój jastrząb przyniósł list.
Uchiha warknął kilka przekleństw pod nosem po czym wyrwał koperte z listem z dłoni przyjaciela, zagłębiając się w kilku zdaniach, które poraz kolejny zniszczyły jego życie.
'Wiem, że odrywam Cię od twoich obowiązków i opieki nad Saradą jednak jesteś potrzebna w mojej kryjówce. Przekaż Młotkowi, że są komplikacje. Weź ze sobą trzech ludzi na wypadek ataku. Uważaj na siebie.
Sasuke'
Zgniótł kartke warcząc niczym dzikie zwierze.
- Czy ta kobieta była na tyle nierozsądna, żeby nie zauważyć, że to nie ja?! - krzyknął wyrzucając papier za siebie i wstając z krzesła, krążąc w kółko.
Uzumaki jeszcze nigdy nie widział go tak zdenerwowanego.
- Uspokój się, Sasuke. Wszystkim nam ciężko, ale twoje zachowanie nie jest normalne...
- Na jakiej podstawie Shikamaru i jego drużyna ustalili, że była martwa, kiedy ten mężczyzna ją zabierał? - zmienił temat, próbując w jakikolwiek sposób ustalić kto skrzywdził jego żone. Jego myśli były porozrzucane i niepoukładane. Czuł wielką odrazę do całej tej sprawy, która była dla niego kompletnie niejasna i nieskładna.
- Została ugodzona kataną, straciła dużo krwi, nie ruszała się, a Sai nie wyczuł w niej ani grama chakry, dodatkowo robaki Shino nie zarejestrowały jakichkolwiek czynności życiowych - westchnął. Teraz Siódmy przyjmował to wszystko na spokojniej, analizował te kilka objawów już wiele razy szukając haczyka, którego jednak nie potrafił odnaleźć. Nie potrafił pozbyć się tej nadziei mówiącej o tym, że jego przyjaciółka może nadal żyć.  Kiedy pierwszy raz  doszła do niego informacja o śmierci kolejnej drogiej mu osoby zaczął krzyczeć na cały budynek i przeklinać wszystkich wokół, po czym zaczął upajać swą tragedię w alkoholu. Sakura była dla niego niczym ukochana siostra, cudowna słuchaczka i rozmówczyni. Nie potrafił pogodzić się z myślą, że już więcej nie ujrzy jej rozweselonej twarzy, nie posłucha jak narzeka na nieobecność swojego męża i nadmiar prac w szpitalu, nie posłucha także jak chwali swoją córke, jak mówi w pozytywnym świetle o Boruto.
- Może to genjutsu? - wysunął zrozpaczony brunet. Szukał jakiejkolwiek nadziei, jakiegokolwiek punktu zaczepienia.
- Shikamaru by to wyczuł. Jestem pewien, że nie...
- Cholera jasna, ona nie mogła zginąć, poza tym, po jakie licho zabierałby ze sobą jej ciało?! - był podłamany tym wszystkim. Jego córka całymi dniami opłakiwala śmierć matki, a on sam nie był lepszy, błakając się po całej wiosce lub siedząc przy córce i oddając się melancholii wspomnień. Nie mógł nawet pożegnać się z nią w należyty, nie mógł po raz ostatni na nią spojrzeć, nie mógł jej dotknąć.
- Nie denerwuj się, Sasuke. Wyslałem już dwa oddziały ANBU na poszukiwanie tropu - rzekł poprawiając zalegające na jego obszernym biurku dokumenty.
- Jak widać to za mało - warknął. - Sam ruszę na poszukiwania - zadeklarował.
- Co z Saradą?
Na to pytanie nie był przygotowany. Nie miał w zwyczaju martwić się kolejną osobą. Teraz jednak to on był w pełni odpowiedzialny za swoją córke, a Hokage okazał się mieć racje. Nie może zostawić swojej córki w takim stanie samej.
- Kiedy Sarada była malutka, a Sakura musiała wyruszyć na misje czy też musiała zostać po godzinach w szpitalu, małą opiekowała się Hinata - poinformował blondyn. Kolejna rzecz z życia jego rodziny, o której nie wiedział. Nie był także informowany o misjach żony.
Uświadomił sobie, że tak naprawde jedyne co dane było mu wiedzieć to kilka nieistotnych szczegółów, o których mógł przeczytać z listów żony.
- Czy i tym razem mogłaby zostać u was? - zapytał niepewnie Uchiha. Nie przywyknął także do proszenia kogokolwiek o cokowiek. Tym razem nie miał wyboru...
- Ona teraz potrzebuje wsparcia, Sasuke. Nie rozumiesz, że to dla niej zbyt wiele? Hinatka, Himawari i Boruto także znieśli ciężko myśl o tym, że Sakury nie ma... - rzekł dość cicho, czując się winnym, że nie zatrzymał przyjaciółki bądź nie wysłał z nią liczniejszego oddziału. - Mój dom od tygodnia przypomina jedno wielkie melancholijne miejsce dla żałobników. To nie jest dobre położenie dla dziecka, które teraz potrzebuje choć namiastki ciepła, a nie oglądania zrozpaczonych twarzy ludzi wokoło. Cała reszta osób, kórzy znali i uwielbiali Sakure... - westchnął ciężko mając przed oczami twarze swoich poddanych, a zarazem przyjaciół - Szkoda gadać. Ino z Sai'em zaproponowali nawet, że zaadoptują Sarade - przerwał na chwile by przyjrzeć się twarzy przyjaciela, która znów tak jak jeszcze kilka dni temu była chłodna, jednak tym razem w jego spojrzeniu zamiast obojętności dostrzegł ból i smutek. - Kiedy przypomniałem, że ma również ojca... - kontynuował - Wyśmiali mnie, a Ino zaczęła płakać i krzyczeć, że to przez ciebie ona... - zatrzymał się, nie potrafiąc wymówić tego słowa. 'Umrzeć' było w jego słowniku słowem, które przynosiło najwięcej bólu, największą pustke... - Choji znając jej przyjaźń z jego córką, również to zaproponował. Wierzyłem w to, że wrócisz i zaopiekujesz się Saradą, choć kilka miesięcy. Widzę jednak, że się przeliczyłem co do tego. - wyszeptał ostatnie zdanie z goryczą w głosie.
- To źle, że chcę odnaleźć morderce mojej żony? - zapytał nie mogąc znieść tonu jakiego użył wobec niego Uzumaki.
- Żeby się zemścić, mam racje? - prychnął z kpiną Siódmy. - Myślisz, że ona by tego chciała? Chciałaby, abyś się zemścił, porzucając tym samym swoją córke? Nie zapominaj, że ta osoba w pojedynkę pokonała jednych z najlepszych shinobi naszej wioski...
- Skończ chrzanić. Mam zamiar jej poszukać, jeżeli Sarada będzie chciała ze mną iść to jej tego nie zabronie - poinformował Uchiha kierując się w stronę drzwi.
- Chcesz narazić swoje dziecko na śmiertelne niebezpieczeństwo?! - wzburzył się Siódmy. - Skoro masz zamiar być takim ojcem to...
- Sarada nie jest już małym dzieckiem, Naruto. Wiem, co oznacza chęć zemsty, jeżeli moje dziecko chce w ten sposób pokonać ten ból to jej nie zabronie - rzekł poirytowany - Będę tam  z nią - dodał jeszcze. - Nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. Prędzej sam zginę...
Po tych słowach opuścił gabinet Czcigodnego z głośnym trzaskiem drzwi.
- Cholerny Sasuke - zaśmiał się gorzko Naruto, a w jego głowie zaczął rodzić się plan. - Szykuj się Boruto - wyszeptał do nieobecnego w tamtej chwili syna. Jego słowa były zwiastunem czegoś wielkiego...

Od Autorki: Wiec rozdział miał początkowo pojawić się później przez to, że planowałam, że będzie dużo obszerniejszy... Okazuję się, że nie umiem takowych pisać... Łatwiej mi wrzucić krótsze częściej niż długie rzadziej.
Jest to dość krótkie opo, więc długość notek jest adkwatna do jego długości.
Pod ostatnim postem znalazł się komentarz, który mówił o tym, że zaczerpnęłam pomysł od Kiyo-chan... Mam nadzieje, że tym postem rozwiałam wszelkie wątpliwości. Jak widać Sasuke nie jest tym kanonicznym chłodnym draniem, choć takiego próbuje grać. Ja jednak postanowiłam postawić go w troszkę innym świetle, innych barwach. Wiem, że nie każdemu musi przypaść do gustu mój blog, jednak proszę o wyrozumiałość zwłaszcza, że w tym blogowym świecie stawiam swoje pierwsze, poważne kroki. Nie wiem co jeszcze powiedzieć. Mam nadzieje, że choć kilka osób przeczyta wytwór mojej fantazji, może komuś się spodoba? Nie rozpisuje się więcej... Życzę udanego dnia. Pozdrowienia dla każdego czytelnika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz